Czas. Biegnie jak szalony odkąd jestem mamą. A może zaczął przyspieszać kiedy skończyłam osiemnaście lat? Lub kiedy wyszłam za mąż? Jeszcze niedawno żyłam od weekendu do weekendu.
Odliczałam czas do piątku i jak mantrę powtarzałam słowa "Jak mi się nie chce iść do pracy", kiedy ów weekend się kończył. Teraz często łapię się na tym, że nie wiem jaki jest dzień tygodnia. Zwłaszcza, że nasze dni wyglądają dość monotematycznie. Ale o tym będzie inny wpis... Dzisiaj chciałam wam opowiedzieć jak minął nam ostatni weekend. Otóż udało mi się umyć okna. Po pół roku wreszcie doczekały się płynu i wody. A w domu przejrzało! Moje mieszkanie z reguły nie jest specjalnie jasne, ale w sobotę błysk okien poraził wszystkich odwiedzających! Potem były spacery i jeszcze raz spacery... Mamy z córą. Tata znowu weekend spędzał na szkoleniu... Podczas tego spaceru udało mi się upolować nowe firanki do salonu - po 15 zł za sztukę. Uwielbiam takie okazje. Zwłaszcza, że 10 minut wcześniej miła pani w Salonie firan wyceniła mi komplet na 400 zł. Skończyło się na niecałych 50 zł wydanych z domowego budżetu. W niedzielę pogoda zrobiła psikusa i się perfidnie popsuła. Nie zrażając się wybraliśmy się rodzinnie na poświęcenie palmy, oraz na Wielkanocny kiermasz. Czego wynikiem było jajo na okno, bukszpan, jałowcowa do koszyczka, oraz katar Zosi. Niedziela to także afera kluczowa. Zagubiony klucz od auta skutecznie uniemożliwił nam zjedzenie obiadu u babci- nad czym najbardziej ubolewałam ja- Zosia trochę mniej. Po pięciu godzinach klucz nieśmiało wyjrzał znad obrusu na kuchennym stole. My w tym czasie przetrząsnęliśmy wszystkie komody, szuflady, kosz z brudną bielizną i wszystkie inne miejsca w których najmniej spodziewałabym się spotkać klucze. Okazało się, że jak mawiała moja babcia "diabeł przykrył ogonem". Przyjemniejszym odkryciem ostatnich dni były słowa w ustach Zosi. Ma ma, ta ta, ba ba.... Nawet jeśli nie są to świadome wyrazy, to i tak fakt, że dziecko( które jeszcze niedawno uśmiechało się tylko przez sen) zaczyna mówić ojczystym językiem, jest mega wzruszający....
Odliczałam czas do piątku i jak mantrę powtarzałam słowa "Jak mi się nie chce iść do pracy", kiedy ów weekend się kończył. Teraz często łapię się na tym, że nie wiem jaki jest dzień tygodnia. Zwłaszcza, że nasze dni wyglądają dość monotematycznie. Ale o tym będzie inny wpis... Dzisiaj chciałam wam opowiedzieć jak minął nam ostatni weekend. Otóż udało mi się umyć okna. Po pół roku wreszcie doczekały się płynu i wody. A w domu przejrzało! Moje mieszkanie z reguły nie jest specjalnie jasne, ale w sobotę błysk okien poraził wszystkich odwiedzających! Potem były spacery i jeszcze raz spacery... Mamy z córą. Tata znowu weekend spędzał na szkoleniu... Podczas tego spaceru udało mi się upolować nowe firanki do salonu - po 15 zł za sztukę. Uwielbiam takie okazje. Zwłaszcza, że 10 minut wcześniej miła pani w Salonie firan wyceniła mi komplet na 400 zł. Skończyło się na niecałych 50 zł wydanych z domowego budżetu. W niedzielę pogoda zrobiła psikusa i się perfidnie popsuła. Nie zrażając się wybraliśmy się rodzinnie na poświęcenie palmy, oraz na Wielkanocny kiermasz. Czego wynikiem było jajo na okno, bukszpan, jałowcowa do koszyczka, oraz katar Zosi. Niedziela to także afera kluczowa. Zagubiony klucz od auta skutecznie uniemożliwił nam zjedzenie obiadu u babci- nad czym najbardziej ubolewałam ja- Zosia trochę mniej. Po pięciu godzinach klucz nieśmiało wyjrzał znad obrusu na kuchennym stole. My w tym czasie przetrząsnęliśmy wszystkie komody, szuflady, kosz z brudną bielizną i wszystkie inne miejsca w których najmniej spodziewałabym się spotkać klucze. Okazało się, że jak mawiała moja babcia "diabeł przykrył ogonem". Przyjemniejszym odkryciem ostatnich dni były słowa w ustach Zosi. Ma ma, ta ta, ba ba.... Nawet jeśli nie są to świadome wyrazy, to i tak fakt, że dziecko( które jeszcze niedawno uśmiechało się tylko przez sen) zaczyna mówić ojczystym językiem, jest mega wzruszający....
Przesyłam wam moc pozytywnych wibracji! <3
Fajnie czyta się Twoje wpisy:)
OdpowiedzUsuńhttp://nataliamumtobe.blogspot.co.uk/
A Franek nie mówi ma-ma :(
OdpowiedzUsuńI ja pozdrawiam pomiędzy pierwszymi (fałszywymi?) skurczami :)
OdpowiedzUsuńOjej Anka trzymam kciuki!!!! Daj koniecznie znać jak wypakujesz swój prezent :D
UsuńWłasnie piję kawke i czytam Twojego bloga :) jak to dobrze rozpocząć dzień o tak fajnej lektury ...pozdrawiam serdecznie .
OdpowiedzUsuńp.s. jajeczko bardzo stylowe
Bardzo się cieszę! Miłego dzionka!
UsuńU nas też pomieszkuja te kwiatuszki z pierwszego zdj:) odrazu zrobilo się wiosennie:)
OdpowiedzUsuńNasza Ola za to na wszystko mówi ble:p
Aj dopiero zauważyłam jaki masz fajny widok z okna na plac zabaw :) super
OdpowiedzUsuńNo tak myślę że za parę lat Zosia będzie tu miała raj ;)
UsuńPierwsze słowa są super :) Jajko bardzo ładne. Szkoda obiadku u babci, pewnie są zawsze bardzo dobre :)
OdpowiedzUsuńfajny blog, pozdrawiam i trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńO brawo jednak da się zrobić coś przy dziecku :) Wiesz ja zauważyłam taką zależność, że zawsze jak umyję okna to na drugi dzień pada deszcz ;)
OdpowiedzUsuńOla pokaż nowe firanki w salonie:) mam to samo, odkąd jestem mamą to czasami nawet nie pamiętam jaki mamy dzień tygodnia:) pozdrowionka a córcie masz prześliczną
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie spontaniczne zakupy. Zazwyczaj udaje się wtedy wyhaczyć jakąś fajną okazję :) Pochwal się nowymi firankami :) I brawa dla Zosi za nowe umiejętności :)
OdpowiedzUsuńok wrzucę na fb! :)
Usuńjeszcze zapomniałam zapytac gdzie kupiłas poduszki na krzesła w kuchni? bo super wyglądają
OdpowiedzUsuńIkea:)
UsuńCzytając Twój wpis przypomniało mi się jak ja umyłam okna u siebie w mieszkaniu, przyszli znajomi i mówią "jakoś tu inaczej, coś się zmieniło, tak pusto i dziwnie, jakbyś firankę z okien ściągnęła" Na to ja, że po prostu umyłam tylko okno... Wstyd ;) hehehe
OdpowiedzUsuńOlu wracasz po roku do pracy??? To tak a propos czasu który biegnie jak szalony
OdpowiedzUsuńJeśli będzie do tego okazja to bardzo chętnie ale wszystko wyjdzie w praniu
UsuńJa sobie zamówiłam firany właśnie w salonie;) Kosztowały jak mokre zboże, ale i tak taniej niż mi wyceniła pani od dekoracji wnętrz;) Jak w końcu przyjdą, to i mi humor zacznie dopisywać świąteczny;)
OdpowiedzUsuńOj, ja ostatnio upolowałam firanę:)
OdpowiedzUsuńZgubione kluczyki...Skąd ja to znam;) Kiedyś cała rodzinka szukała, a znalazły się w moim pudełku na...biżuterię;)
Ale u Was pysznie i ładnie :)
OdpowiedzUsuńhttp://swiatamelki.blogspot.com/
No wierz mi, jestem w mega szoku, Zocha jakoś szybciej się rozwija niż mój leniuszek Stasiuszek :) On ma na wszystko czas- po tatusiu ;) Piękne usłyszeć te słowa z ust dziecka, nawet jeśli wypowiadane nieświadomie, bez konotacji z rzeczywistością :)
OdpowiedzUsuń